Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Kontakt  |  Reklama
.

 
Artykuły » Felieton

»

zesław Tomalik komentuje: Bronię mojej Unii, a w niej mojej Polski

Jestem dumny z Polaka Donalda Tuska, który jako prezydent Unii Europejskiej na spotkaniu G7 - najsilniejszych państw zachodniego świata rozmawiał z prezydentami USA i Francji, kanclerz Niemiec, premierami Japonii, Kanady, Wielkiej Brytanii i Włoch o rozwiązywaniu problemów ludzkości.

Obrazy z sycylijskiego miasta, w którym odbywał się szczyt G7, kontrastują z nieprzyjemnymi wrażeniami z antyunijnego przemówienia sejmowego premier Beaty Szydło. I do tego jeszcze przypomina mi się wynik 1:26 z meczu rządu PiS z resztą rządów państw Unii, którego stawką był wybór Donalda Tuska na drugą kadencję.

Nie chodzi mi tylko o tą dumę z osiągnięć naszego rodaka, lecz przede wszystkim o pozycję Polski w zjednoczonej Europie, o perspektywy rozwojowe naszego kraju.

Przystąpienie Polski w maju 2004 r. do grona członków Unii Europejskiej odbyło się na podstawie Traktatu akcesyjnego z kwietnia 2003 r.

Wniosek o członkostwo rozpoczynający proces akcesyjny złożyliśmy w kwietniu 1994 r. Do członkostwa Polski we Wspólnotach Europejskich dążyły wszystkie demokratyczne rządy wyłonione po pierwszych wyborach z dnia 4 czerwca 1989 r., począwszy od rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego. Bez względu na barwy partyjne uważaliśmy nasze członkostwo w Unii za niezwykle ważny czynnik rozwoju Polski, nie tylko licząc na dofinansowanie naszych projektów z budżetu unijnego, ale też ze względu na dostosowanie naszego prawodawstwa do standardów unijnych i z uwagi na wspólnotę wartości (praworządność, prawa człowieka i obywatela).

Wikipedia przypomina, że negocjacje przedakcesyjne trwały od grudnia 1997 r. Traktat akcesyjny został przyjęty w kwietniu 2003 r. przez Parlament Europejski oraz przez Radę Unii Europejskiej. Kolejnym etapem była ratyfikacja go przez wszystkie kraje członkowskie zgodnie z wymogami konstytucyjnymi obowiązującymi w każdym z tych państw (poza Irlandią, gdzie ratyfikowany był po referendum ogólnopaństwowym, pozostałe państwa członkowskie przyjęły go w głosowaniach parlamentarnych). Traktat akcesyjny wszedł w życie po zakończeniu unijnej procedury ratyfikacyjnej. W Polsce proces jego przyjęcia odbywał się w formie ogólnonarodowego referendum w dniach 7-8 czerwca 2003 r. Na pytanie: „Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?” twierdząco odpowiedziało 77,45% z głosujących, przy frekwencji 58,85% uprawnionych do głosowania. Do dziś poparcie Polaków dla członkostwa w Unii Europejskiej jest jednym z najwyższych wśród społeczeństw państw unijnych.

Polska jest szóstym najludniejszym państwem w Unii i do tego szóstym największym powierzchniowo. Jednocześnie jest najludniejszym i największym powierzchniowo krajem tzw. nowej Unii. Wśród licznych korzyści z unijnego członkostwa Polacy bardzo cenią strefę Schengen, czyli Europę bez granic dostępną dla nas od grudnia 2007 r.

W latach od 2012 r. Polska stała się największym kwotowo odbiorcą unijnych dotacji spośród nowo przyjętych państw. Polska dostaje z europejskich funduszy więcej pieniędzy niż wpłaca do budżetu Unii. Na lata 2014-2020 Polska ma do wykorzystania 82,5 mld euro z unijnej polityki spójności. To więcej niż w poprzedniej perspektywie 2007-2013. Wówczas było to około 68 mld euro. 

Pamiętajmy przy tym, że wkład finansowy państw członkowskich do budżetu Unii Europejskiej jest określany stosownie do możliwości danego kraju. Im większa gospodarka, tym większy wkład do budżetu - i na odwrót. Celem budżetu UE nie jest redystrybucja dochodów, ale skoncentrowanie się na wspólnych potrzebach wszystkich Europejczyków.

Wcześniej największym odbiorcą unijnego dofinansowania była Hiszpania, która została członkiem Wspólnot Europejskich w 1986 r. Dla Hiszpanii po wojnie domowej z lat 1936-39 i wielu latach rządów dyktatora Francisco Franco ogromnym wsparciem były unijne dotacje, dostosowanie rodzimego prawodawstwa do standardów UE i europejska wspólnota wartości.

Z Hiszpanią wiążą się moje osobiste wnioski z lat osiemdziesiątych. Gdy po mrokach stanu wojennego w Polsce po długiej przerwie zaczął się znów ukazywać Tygodnik Powszechny, opublikowano w nim artykuł pt. „Peryferie Europy”. Red. Ernest Skalski zawarł w tym artykule analizę porównawczą historii i potencjału Polski i Hiszpanii, wykazując liczne podobieństwa.    

O znaczeniu unijnych dotacji dla rozwoju Hiszpanii mogłem się przekonać bezpośrednio podczas trzech wakacyjnych pobytów na jej terytorium. W Hiszpanii dzięki członkostwu w UE niezwykle rozwinęła się infrastruktura transportowa. Zwróciłem uwagę na kosztowne tunele na autostradach, które w tej skali byłyby trudne do osiągnięcia bez wsparcia z zewnątrz, a są przecież niezbędne w górzystym terenie.

Tygodnik Polityka w niedawnym artykule pt. „Pierwszy taki indeks mocy państw. Gdzie uplasowała się Polska i co z tego wynika” poinformował, że Polska w rankingu zajęła 27. miejsce na 168 notowanych krajów (z 0,65 pkt). Tuż za Tajlandią, Szwecją i Malezją oraz bezpośrednio przed Izraelem, Argentyną i Norwegią. Zdaniem autorów obecna pozycja Polski to duży awans, bo w 1991 r., dwa lata po rozpoczęciu transformacji, nasz kraj był 35. na świecie. Wówczas Polskę cechowały niekonkurencyjna gospodarka, niska akumulacja kapitału i zmieniające się sojusze wojskowe. Pierwsze cztery kraje rankingu – USA (16,22 pkt), Chiny (12,49 pkt ), Rosja (5,25 pkt) i Indie (5,24 pkt) - znacząco wyprzedzają resztę - ze względu na wielkość terytorium, ilość wojska i wielkość gospodarek. Szczególnie duża jest dysproporcja sił między Polską a coraz bardziej agresywną Rosją (trzecią w rankingu). Z kolei piąte w zestawieniu Niemcy stawiają na siłę gospodarczą i soft power. Ciekawe wnioski dotyczą Europy. Zdaniem autorów bardziej zjednoczona ma szansę zostać globalną potęgą: gdybyśmy zsumowali moc państw członkowskich, Unia byłaby najsilniejsza na świecie (18,42 pkt). Na razie jednak wizja UE jako spójnej wewnętrznie potęgi istnieje tylko na papierze, a sama wspólnota słabnie, szczególnie po odejściu Wielkiej Brytanii. Dodam od siebie, że do osłabiania Unii przyczynia się polski rząd w ciągu ostatniego półtora roku.

Koalicja partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego z grupą Zbigniewa Ziobry i grupą Jarosława Gowina uzyskała władzę w wyborach 25 października 2015 r. roztaczając atmosferę niechęci do uchodźców i do Unii Europejskiej oraz skutecznie kupując poparcie obietnicami 500plus i obniżenia wieku emerytalnego. Od tamtej pory rząd Beaty Szydło wspierany przez prezydenta Andrzeja Dudę krytykuje Unię Europejską i jej organy, sprzeciwia się dostosowaniu swojej polityki do wartości unijnych, chcąc w polskim społeczeństwie wywołać niechęć do członkostwa w Unii.

W niedawnej relacji z Brukseli pt. „Paraliż współpracy na linii Polska - Bruksela. ‘Jakby szykowali się do wyjścia z Unii’” korespondentka RMF pisała, że od porażki rządu w sprawie zablokowania ponownego wyboru na szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska polscy urzędnicy boją się przyjeżdżać do Brukseli. Polacy tracą z powodu paraliżu, jaki nastąpił we współpracy między Polską a Brukselą. Nastąpił „paraliż współpracy” - mówiło dziennikarce RMF FM kilku urzędników w Komisji Europejskiej. Sytuacja i tak nie była dobra od wprowadzenia przez KE procedury praworządności, ale nie było aż tak źle jak obecnie. To tak, jakby polska administracja szykowała się do wyjścia z Unii - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Komisji Europejskiej. Podobnie jest w Radzie UE. Przyjeżdżają przestraszeni rządową presją młodzi urzędnicy, którzy odczytują z kartek stanowisko ministra - opowiadał dyplomata z Rady UE. I dodał, że często czegoś "agresywnie żądają", ale w ogóle nie poprzedzają tych żądań zabiegami, przygotowaniem, budowanie koalicji. Wobec tego niewiele z tego wychodzi - mówił korespondentce RMF. Polska traci już nie tylko wpływy i pozycję. Zaczynamy tracić konkretne pieniądze z brukselskiej kasy oraz unijne stanowiska. Polska nie uczestniczy w najważniejszych unijnych debatach nt. przyszłości unijnych polityk. Nie bierze udziału w inicjatywach, w których z racji swojej wielkości i położenia geograficznego - powinna uczestniczyć. Niedawno na złe kontakty z przedstawicielami polskich władz narzekał oficjalnie komisarz ds. rolnictwa UE. Możemy stracić jeszcze więcej w przyszłości, gdyż Polska nie ma już pozycji lidera w polityce spójności. Coraz częściej słychać głosy, że nie warto już utrzymywać polityki spójności (tj. w przyszłej perspektywie finansowej), skoro jej największy beneficjent - odwraca się plecami do Unii – mówił dziennikarce RMF FM jeden z urzędników. Można przecież te pieniądze wykorzystać na projekty w ramach CEF (Connecting Europe Facility) czy nowy fundusz na obronę (Defence Fund) - dodał.

Najnowsze komentarze innych ośrodków opiniotwórczych są równie jednoznaczne. Felietonista Tygodnika Polityka stwierdza, że PiS coraz mocniej atakuje UE i pyta, czy to zapowiedź Polexitu? Uważa, ze PiS tak długo będzie urabiać Polaków, aż strach i ksenofobia wygrają z wartościami europejskimi. Prof. Leszek Balcerowicz zauważa: „Obrażamy tych, od których zależą interesy Polski”. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu stwierdza, że Polska radośnie przejada pieniądze, zamiast szykować się na mniejsze transfery z UE, a po 2020 roku będzie hamowanie.

Nowo wybrany prezydent Francji Emmanuel Macron w swojej przedwyborczej wypowiedzi ustawił Jarosława Kaczyńskiego w jednym szeregu z Władimirem Putinem. Po wyborach we Francji stanęła przed nami realna perspektywa utraty w bliskiej przyszłości dotacji unijnych na skutek łamania przez PiS zasad Unii Europejskiej.

Brytyjski dziennik „Financial Times” w niedawnym komentarzu redakcyjnym stwierdził: „W niektórych krajach Europy Środkowej i Wschodniej podstawowe wartości Unii Europejskiej - demokracja, wolność słowa, prawa obywatelskie - są obecnie najbardziej zagrożone od końca zimnej wojny. […] Wielu w Europie błędnie założyło, że nowe państwa członkowskie, gdy już wyzwolą się z dyktatury, wejdą na nieodwracalną drogę ku stabilnej demokracji. Założenie to sprawdziło się w przypadku Hiszpanii czy Portugalii [...], ale nie w przypadku niektórych dawnych państw Układu Warszawskiego”.

Jeszcze wrócę do wniosków z niedawnego szczytu G7 na Sycylii. TVN24 poinformował, że kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas niedzielnego wystąpienia na wiecu wyborczym w Monachium wyraziła wątpliwość co do niezawodności USA jako partnera i zaapelowała do krajów Unii Europejskiej o zachowanie jedności. Merkel powiedziała: „Czasy, gdy mogliśmy się całkowicie oprzeć na innych dobiegły końca, doświadczyłam tego w minionych dniach […] Dlatego mówię: my, Europejczycy, musimy wziąć nasze sprawy w swoje ręce”.

Widzimy to wyraźnie, że my Polacy - jako Europejczycy - musimy kształtować swoją przyszłość wspólnie z innymi narodami w państwach Unii Europejskiej.

zgso@zgso.org.pl

2017-05-29

powrót

 

»

TURYSTYKA

»

»

URZĘDY MARSZAŁKOWSKIE

»

POBIERZ BEZPŁATNIE

»

Wydarzenia w najbliższym czasie

»

3 kwietnia, webinarium Bezpłatne wsparcie dla miast od Komisji Europejskiej, https://www.miasta.pl/

Newsletter

»

Zamów newsletter


Sprawdź co słychać w największych samorządowych korporacjach

»