Marnują się setki milionów złotych z subwencji oświatowej. Samorządy muszą przekazywać pieniądze na każdego ucznia szkół dla dorosłych, nawet jeśli pojawił się on na zajęciach tylko raz w ciągu semestru.
Problem dotyczy zarówno średnich, jak i policealnych niepublicznych szkół dla osób dorosłych. Placówki te stały się kopalnią pieniędzy dla ich prywatnych właścicieli, ponieważ subwencja przekazywana jest bez kontroli, czy uczniowie rzeczywiście uczą się w szkole, czy jedynie zapisali się do niej po to, by uzyskać legitymację uprawniającą do zniżek w komunikacji publicznej oraz zaświadczenie do ZUS-u. Szkoły natomiast mają w swoich statutach zapis, że skreślają słuchacza dopiero po upływie semestru.
– Z analiz, które przeprowadzamy, wynika, że frekwencja jest niska: potrafi wynieść nawet 15 proc – mówi wiceprezydent Gdyni, Ewa Łowkiel. – By oszacować środki, które są marnowane, należałoby zbadać, ilu uczniów rozpoczynających edukację kończy cykl, ilu zdaje egzamin maturalny czy też egzamin zawodowy – dodaje. W tym mieście dotacja na niepubliczne szkoły dla dorosłych rocznie wynosi co najmniej 7 mln zł, w Lublinie jest to 19 mln dla samych szkół policealnych.
Rozwiązaniem problemu ma być wymóg pięćdziesięcioprocentowej frekwencji, który będzie obowiązywał od początku przyszłego roku. Zadania związane z kontrolą i analizą frekwencji będą należały do samorządów. Nowe prawo nie zlikwiduje jednak wszystkich absurdów.
– Według obowiązujących dziś przepisów samorząd musi wpisać do rejestru każdą placówkę spełniającą wymogi, które określa ustawa o systemie oświaty, nawet wówczas, gdy uczy się w niej jeden uczeń, bez względu na liczbę tego samego typu szkół działających w danym mieście – podkreśla Ewa Łowkiel i dodaje, że w Gdyni dotowana jest szkoła policealna z dwójką uczniów oraz technikum, do którego zapisanych jest siedem osób. Co więcej, dotacja na ucznia przyznawana jest na 12 miesięcy, także w przypadku, kiedy cała klasa kończy zajęcia w kwietniu i nikt nie przystępuje do egzaminu.
Samorządowcy uważają, że to oni powinni decydować o wpisie danej szkoły do rejestru. Wtedy można byłoby tworzyć sieć placówek edukacyjnych dla dorosłych dostosowaną do danego środowiska lokalnego. Takie rozwiązanie funkcjonuje np. w Szwecji.
Ewa Dumkiewicz-Sprawka, dyrektor miejskiego wydziału oświaty w Lublinie, zastanawia się, czy nie byłaby zasadna likwidacja wszystkich szkół policealnych: – Zmiany ustawowe pozwalają na prowadzenie kursów kwalifikacyjnych w szkołach zawodowych, mamy też uczelnie wyższe, na które w dzisiejszych czasach stosunkowo łatwo jest się dostać. Powinniśmy zastanowić się, czy w tej sytuacji szkoły policealne są nam jeszcze potrzebne – argumentuje Dumkiewicz-Sprawka.
Jednak, mimo że system dotowania szkół niepublicznych dla dorosłych rodzi wynaturzenia i jest nieefektywny, obecne prawo jest bezsilne. W maju prokurator umorzył śledztwo w sprawie wyłudzenia dotacji państwowych na prowadzenie szkół w latach 2005-2007. Mimo że nie miał podstaw do wydania wyroku niekorzystnego dla szkół, w ostatnim akapicie uzasadnienia napisał: „Można się oczywiście zastanawiać, czy słuszne, społecznie sprawiedliwe było przekazywanie pieniędzy na słuchacza, który w szkole pojawił się tylko raz po to, aby się do niej zapisać i ewentualnie uzyskać zaświadczenie do WKU czy też ZUS-u”. (mg)
fot. Tomasz Kamiński