---

Agata Dąmbska komentuje: Likwidacja II tury wyborów

Obie te manipulacje ordynacją są wprost obliczone na ułatwienie PiS zwycięstwa w nadchodzących wyborach samorządowych (dodatkowe pytanie, czy odbędą się one w przewidzianym czasie, czyli za półtora roku, czy też zostaną przyspieszone i głosować będziemy np. już jesienią 2017 r.), ale przede wszystkim oba godzą w prawa nie tylko samorządowców, ale przede wszystkim mieszkańców.

Eliminacja lokalnych komitetów wyborczych prowadzić będzie do dalszego upartyjniania wspólnot (z czym już teraz jest problem, zwłaszcza na szczeblu ponadgminnnym), zaś „jednoturowość” nie jest niczym innym, jak rodzajem samorządowych JOW-ów – zabójcą zasad proporcjonalności, przekładających się na reprezentację.

W wyborach z 2014 r. druga tura odbyła się aż w 890 gminach (na 2476), a zatem dotyczyła co trzeciego samorządu. Przy jednej turze obywatele będą zmuszeni głosować nie zgodnie ze swoją prawdziwą preferencją, ale na kandydata silniejszego (często tzw. „mniejsze zło”), bo tylko on będzie miał szanse zwyciężyć. Sprawi to, że mniej znane osoby, np. z ruchów miejskich czy lokalnych organizacji, nie będą miały motywacji do startowania, co zabetonuje władzę w gminach, a sam akt głosowania stanie się w pewnym sensie fikcją. Co więcej, legitymacja kandydata, wygrywającego z poparciem np. 30 proc. będzie słabsza niż tego, który w drugiej turze osiąga 60 proc. głosów. Jedna tura może też łatwo przeistoczyć się w plebiscyt rozpoznawalności osób, zamiast prezentacji ich programów.

Dlatego również tę samorządową propozycję PiS-u należy ocenić zdecydowanie negatywnie i jako stricte polityczną.

agat_d@yahoo.com