Rząd sprzedaje resztki udziałów w spółkach energetycznych, które są też właścicielami infrastruktury technicznej w miastach. Czy to dobry moment?
Tytułowy cytat z Ralpha Waldo Emersona trafnie oddaje nasz wspólny dylemat. Budżet państwa przeżywa trudności w wyniku spowolnienia gospodarczego. Rząd sprzedaje resztę akcji i udziałów Skarbu Państwa w spółkach. Powiedzielibyśmy: Sprzedawać! Ale zastanówmy się przez chwilę.
Ministerstwo poinformowało, że europejski gigant RWE AG wycofał się z nabycia 67 proc. akcji Enea SA z siedzibą w Poznaniu. Jak wiadomo, to wielka firma energetyczna, trzeci co do wielkości w Polsce dostawca prądu do firm, mieszkań i obiektów użyteczności publicznej. Jego odpowiednikiem są grupy energetyczne w pozostałych częściach kraju. Te firmy, powstałe głównie z połączenia Zakładów Energetycznych, stały się właścicielami sprzętu oświetlenia dróg, ulic i placów. Trwa proces ich prywatyzacji.
W istocie następuje sprzedaż infrastruktury technicznej, która powinna być własnością miast i gmin. W roku 1991 i następnych Krajowa Komisja Uwłaszczeniowa nie wyraziła zgody na komunalizację mienia oświetleniowego i sieci rozdzielczych w miastach. Kolejne rządy od czasów premiera J.K. Bieleckiego odmawiając samorządowcom zapowiadały, że to mienie przeznaczone jest do prywatyzacji.
W okresie światowego kryzysu mamy prawo, wręcz obowiązek, zweryfikować nasze podejście do funkcjonowania wielkich prywatnych firm, szczególnie w obszarze infrastruktury technicznej. I nie chodzi tu o rynek dostaw energii elektrycznej, na którym teoretycznie możemy wybrać dostawcę. Część z koncernów energetycznych została już ukarana przez UOKiK za stosowanie praktyk monopolistycznych. Jak będą się zachowywały po prywatyzacji? Czy mniejsze gminy poradzą sobie z takim monopolistą, który nadal będzie właścicielem latarń?
Gminy odpowiadają za oświetlenie dróg publicznych i placów. Zrozumiałe jest, że dążą do modernizacji oświetlenia, aby było tańsze w eksploatacji. Tymczasem koncerny energetyczne chcą sprzedać jak najwięcej prądu! Czy więc ratujemy budżet czy podcinamy gałąź, a raczej... latarnię.
Czesław Tomalik
prezes Zarządu Związku Gmin Śląska Opolskiego